Siedziałam
pod drzewem i czytałam książkę. Była
jesień więc wiatr przekręcał mi niewinnie kartki. Kiedy próbowałam znaleźć
stronę , na której byłam kiedy nagle ktoś wyrwał mi książkę z ręki. To był
Draco. Przekartkował strony i zamknął z cichym hukiem książkę patrząc na jej
tytuł.
-hmmm…
ciekawa? – przyglądał się wciąż okładce.
- Może –
wyrywałam mu książkę z ręki i wstałam – dlaczego nagle zrobiłeś się taki miły,
co?! Jednego dnia nabijasz się ze mnie, a następnego po prostu podchodzisz?!
Uważasz, że jestem głupia?! Myślisz, że nie domyślę się, że coś kręcisz?! –
zdenerwowałam się, chciałam już sobie iść ale on złapał mnie za ramie.
- Po prostu…
-westchnął- zrozumiałem, że zrobiłem źle… chcę się z tobą zaprzyjaźnić. Czy to
takie złe?
- Nie ufam
ci… - powiedziałam cicho
- Wiesz… na
dowód tego, że chcę abyś mi wybaczyła zabiorę cię w jedno miejsce, chcesz?-
uśmiechnął się
Westchnęłam.
Nie miałam zielonego pojęcia czy mu zaufać.
- Dobrze…
pójdę.
Uśmiechnął
się do mnie i wziął mnie za rękę. Czułam się niezręcznie więc zaczęłam kręcić
palcami tak aby wykręcić je z jego ciepłego uścisku.
Szliśmy przez zakazany las w kompletnej
ciszy. Liście szeleściły nam pod nogami. Jego idealne blond włosy rozwiewały
się na wszystkie stronę. Przyglądałam się mu jak jeszcze nigdy do tond. Miał
ladą cerę. Była bez skazy. Jego szare oczy wetknięte były w drogę. Miał lekko
zadarty nos, ostre rysy twarzy, wyniosłą sylwetkę. To chyba dziedziczne u
Malfoy’ów. Jego czarny płaszcz powiewał miedzy jego długimi nogami.
- ymmm..
Gdzie idziemy?
- Szczerze?
Przytaknęłam.
-To nie
wiem. –zachichotał
Uśmiechnęłam
się sama do siebie.
Szliśmy tak do nikąd. Każdy inny zwiał by od
tego Karalucha ale ja czułam się przy nim bezpiecznie. To dziwne. Jednego dnia
się go bałam, a drugiego myślałam, że w jego towarzystwie żadna czarna magia by
mnie nie dotknęła.
Usiedliśmy pod drzewem. Liście co chwile
upadały mi na włosy zaplątując się w nie.
Uśmiechnął
się i zdejmował mi co chwilę bursztynowe i kruche listki.
Zaczęliśmy
bawić się przyrodą. Draco wyjął swoją różdżkę. Wycelował w najbliższą roślinkę
i wypowiedział pod nosem zaklęcie tak cicho, że go nie usłyszałam. Po paru
sekundach przed moimi stopami skakał śliczny zając. Zachichotałam. Pomyślałam,
że przyszła kolej żebym to ja coś wyczarowała. Zanim zdążyłam wymyśleć
jakiekolwiek zaklęcie poczułam, że coś leży na moich kolanach. To był tulipan.
Żółty tulipan! Wzięłam go w palce i kręciłam nim uśmiechając się sama do
siebie. „Dziękuję”. Pomyślałam. Nie
przechodziło mi to przez gardło. Pomimo wszystko wciąż był tym samym
Karaluchem. Tym samym ale łagodnym Karaluchem.
-Powinniśmy
wracać… robi się ciemno. – popatrzyłam na niego kontem oka. Pomimo wszystko
bałam się jego spojrzenia. Czułam je wszędzie. Na ustach, na dłoniach, na
nosie. Po prostu wszędzie.
- Okay.
–wstał i podał mi rękę.
Popatrzyłam
na jego dłoń. Po chwili namysłu wstałam z jego pomocą.
Jego palce owinęły się wokół moich. Były
ciepłe i delikatne.
Szliśmy przez las opowiadając sobie o naszych
ulubionych książkach. Przez całą drogę śmiałam się z jego opowiadań. Jego lekko
ironiczny głos był tak delikatny, że mogłabym go słuchać całymi dniami.
Doszliśmy do sali od wróżbiarstwa.
- Dalej już
trafisz sama. – uśmiechnął się i pochylił się w moim kierunku.
Serce
zaczęło mi walić jak oszalałe. Czułam jego oddech na mojej szyi. Ręce zaczęły
mi się trząść. Nie wiedziałam co on zamierza zrobić.
- Mam
nadzieję, że już mi ufasz. – oddalił się od mojej szyi. Widziałam jak patrzy a
moje usta. Jak przelatuje je wzrokiem. Nagle po prostu się odsunął i poszedł
korytarzem. Widziałam jak w oddali ściska swoje dłonie w pięść.
-Udało się?-
zapytał zniecierpliwiony Lucjusz.
- Ale ojcze!
Ja… ja ją kocham i nie chcę tego rozumiesz?!
-Kochasz tą
szlamę?! – poderwał się z fotela i podszedł do syna przygwożdżając go do
ściany. Wyjął różdżkę i przystawił mu do szyi. – Jeśli powiesz to jeszcze raz
to nasz plan nie będzie dotyczył tylko jej ale też ciebie!!
Dracon
przełknął głośno ślinę.
- Tak jest…
ojcze.
Piękny rozdział :* Dramione - genialny paring <3 Wzruszający koniec :C Ale ten Lucek zły... nie ogarnie miłości. Tylko czysta krew, czysta krew ! Pff...
OdpowiedzUsuńOddaj talent :* A i piękny szablon <3
Będę tu wpadać i zapraszam do siebie.
tonie-wariactwo-ani-glupota-to-milosc.blogspot.com
Dziękuję! Moim zdaniem to ty masz talent!
UsuńTeż będę wpadać ;D
Fajne, choć według mnie Miona by tak odrazu za nim.nie poszła i nie zaufala, ale i tak fajne
OdpowiedzUsuń