Hej! To poprawiony prolog. Zmieniłam trochę akcję i dodałam bardzo dużo rzeczy. Jest na pewno dłuższy i moim zdaniem ciekawszy. Nie usuwam poprzednich postów żebyście sobie porównali. To tyle. Miłego czytania! :)
-----------------------------------------------------------------
Prolog (poprawiony)
Śpieszyłam
się na zajęcia z wróżbiarstwa. Przypominałam sobie co była poprzednio. Wróżenie
z ognia, wróżenie z fusów, z kart. Pomimo wszystko najgorzej mi szło wróżenie z
płomieni.
Korytarz był zapełniony czarodziejami, wszyscy obijali się o siebie. Mój żółto-czerwony szalik miotał się na mojej szyi zasłaniając mi co chwile widok. Trzymałam mocno książki czując, że zaraz stracę równowagę i wyląduję twarzą na zimnej podłodze. Nagle zauważyłam, że ktoś przepycha się przez tłum. Był to niezdarny Neville. Biegł krzycząc do wszystkich „Przepraszam, przepraszam!”. W pewnym momencie był tak blisko mnie i tak mocno popchnął mnie śpiesząc się, że wylądowałam na ziemi, głową uderzyłam o podłogę, książki wylądowały na drugim końcu korytarza, a szalik zakrył mi czerwoną twarz od wstydu. Podręczniki od wróżbiarstwa miotały się uczniom pod nogami, wciąż zmieniając miejsce. Westchnęłam. Leżałam jeszcze chwilę jęcząc cicho z bólu. Czarodzieje spoglądali na mnie i szybko omijali, tak jakby nikt nie chciał zapytać czy nic mi nie jest. W końcu powoli się podniosłam łapiąc się za bolącą głowę. Zauważyłam, że w moim kierunku idzie Draco. W swoich bladych dłoniach trzymał moje książki. Podszedł do mnie i kucnął obok.
-To chyba twoje. – podał mi podręczniki pod nos.
- Tak…- wzięłam je z lekkim oszołomieniem.
Czy Karaluch właśnie do mnie podszedł i mi pomógł?! Niby po wojnie mówił, że zmieni swoją postawę, ale nie wiedziałam, że zmieni ją też w stosunku do mnie. Nienawidził mnie odkąd pamiętam. Wyzywał od szlam, robił głupie żarty, które śmieszyły tylko jego. Może po prostu uderzyłam się mocno w głowę i tak naprawdę był to Ron?
Podniosłam się szybko i otrzepałam spodnie. Czułam wzrok czarodziejów ze Slytehrinu na swojej skórze. Myślałam, że Malfoy zacznie się zaraz śmiać i, że tak naprawdę to był tylko kolejny z jego głupich kawałów. Myliłam się. Draco stał wciąż obok mnie lekko się uśmiechając i przyglądając się mi. Popatrzyłam chwilę na niego, zarzuciłam szalik powrotem na szyję i odeszłam.
W korytarzu było już mniej uczniów, więc spokojnie dotarłam do klasy. Otworzyłam niezauważalnie drzwi, spojrzałam na siedzącego z tyłu Rona. „Spóźniona!”- pomyślałam. Dosiadłam się cicho do rudzielca, który właśnie coś notował.
-Gdzie byłaś?- mówił szeptem wciąż pisząc.
- Ymmm… był straszny tłok i nie mogłam się przecisnąć.
Na tym skończyła się nasza pogawędka. Ron słuchał pani Sybill’i, a ja wciąż myślałam o sytuacji z Draconem.
„Może on się naprawdę zmienił? Może ten Karaluch, którego znam już nie istnieje? Ale ludzie nie zmieniają się tak szybko! To nie możliwe! Coś tu nie gra i ja dowiem się co. Tylko jak? Nie będę go przecież…”. Mój przyjaciel szturchnął mnie mocno ramieniem.
-Au! Ron! – powiedziałam szeptem do niego.
Rudzielec wskazał wzrokiem panią profesor, która patrzyła na mnie z założonymi rękami.
-Panno Granger!- powiedziała lekko uniesiona.
-Tak Pani Trelawney? –odpowiedziałam nie pewnie.
-Odpowiedz na zadane pytanie.- uspokoiła swój ton.
-Powtórzy je Pani?
Westchnęła cicho.
- Jak się wróży z ognia?
Siedziałam cicho bawiąc się palcami. „Wiesz to! Przecież to było ostatnio! Czytałaś o tym!” – myślałam. Niestety mój umysł był tak zajęty rozważaniem pomiędzy tym czy Malfoy się zmienił, a tym czy znowu coś knuje, że wyleciało mi to z głowy.
Spojrzałam na Rona z cichą nadzieją, że mi pomoże, ale ten wzruszył ramionami i dalej wpatrywał się w tablicę podpierając głowę na ręce.
-N-n- nie wiem. – odpowiedziałam jąkając się.
Wszyscy na mnie spojrzeli z lekkim zdziwieniem, ale nie Harry. On wiedział, że coś dziwnego zajęło moją głowę na tyle bym zapomniała odpowiedzi na to pytanie.
Po długim siedzeniu w klasie i zasłanianiu twarzy kręconymi włosami, w końcu wyszliśmy z Sali. Zarzuciłam torbę na ramię i w pośpiechu wyszłam. Wiedziałam, że zaraz podejdzie Harry i zacznie mnie wypytywać co się stało. Nie chciałam mu się tłumaczyć i wiem, że nie muszę ale wiem też, że mu ulegnę i wszystko powiem.
Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Był to Potter. „Wiedziałam”.
-Co jest Mionko? –zapytał z troską w oczach.
Westchnęłam.
-Nic…- wiedziałam, że nie uwierzy.
Uniósł podejrzliwie jedną brew i popatrzył mi w oczy.
- Nie kłam… -uśmiechnął się lekko kącikiem ust.
-Ymm..no..bo…- uciekałam od niego wzrokiem- Neville mnie szturchnął i upadłam. Teraz mnie boli głowa i w ogóle.
-Nic więcej? –dopytywał.
-Nic więcej. – uśmiechnęłam się nie pewnie.
Pożegnałam się z nim i poszłam do Dormiotorium. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki i odkręciłam zimną wodę, oblałam twarz ,i wytarłam ręcznikiem. Gdy trzymałam tak miękki ręcznik przy ustach myślałam: „Ogarnij się Granger! Nie myśl o nim ciągle! To.. zwykła pomyłka. Może i się zmienił ale nie tak nagle! Zajmij się nauką i skończ jak najlepiej ten rok!”
Rzuciłam się na łóżko, zanurzyłam głowę w poduszkę i rozłożyłam ręce wzdłuż pościeli. Jęknęłam cicho ze zmęczenia. Nagle usłyszałam trzask drzwi. Podniosłam wzrok w miejscu, z którego dobiegł dźwięk. To była Ginny. Na jej twarzy rysowała się złość. Kopnęła w ramę swojego łóżka i cicho warknęła.
- Co jest?- zapytałam lekko nie wyraźnie, wciąż leżąc w tej samej pozycji.
-Malfoy…- powiedziała i usiadła na kołdrze.
Na dźwięk tego nazwiska poderwałam się na równe nogi. Podeszłam do niej i usiadłam obok. Poprawiłam je rude włosy i objęłam ją ramieniem.
-Opowiadaj…
-Szłam korytarzem kiedy on razem z Vincentem i Georgy’em popatrzyli na mnie i zaczęli coś sobie szeptać do ucha i się śmiać. To nie było miłe ale pomimo wszystko to olałam, ale kiedy ich minęłam Dracon zaczął wrzeszczeć „Ruda!” i zaczął ciągnąć mnie za spódnice. Nie zdenerwowało mnie co mówił lecz co robił! Odwróciłam się i walnęłam go w twarz. Osłupiał i nic nie zrobił, więc poszłam szybko do dormitorium. Poczułam się strasznie!
Westchnęłam. Najpierw jest dla mnie miły, a potem obraża moją przyjaciółkę?! To nienormalne!
-Karaluch! – przytuliłam ją do siebie – nie przejmuj się nim!
Zarzuciła mi dłonie na ramiona i wtuliła się delikatnie trzymając nos w mich włosach.
- Masz racje. W sumie niepotrzebnie się zdenerwowałam i go uderzyłam.
-Należało mu się! –zachichotałam cicho.
Po dłuższej chwili przytulania w końcu położyłyśmy się do łóżek. Kiedy Ginny już spała ja wciąż rozmyślałam. Chyba pierwszy raz Draco zamącił mi tak w głowie. Raz jest miły, drugi raz jest wręcz odwrotnie. Coś tu nie gra i ja muszę się dowiedzieć co!
Korytarz był zapełniony czarodziejami, wszyscy obijali się o siebie. Mój żółto-czerwony szalik miotał się na mojej szyi zasłaniając mi co chwile widok. Trzymałam mocno książki czując, że zaraz stracę równowagę i wyląduję twarzą na zimnej podłodze. Nagle zauważyłam, że ktoś przepycha się przez tłum. Był to niezdarny Neville. Biegł krzycząc do wszystkich „Przepraszam, przepraszam!”. W pewnym momencie był tak blisko mnie i tak mocno popchnął mnie śpiesząc się, że wylądowałam na ziemi, głową uderzyłam o podłogę, książki wylądowały na drugim końcu korytarza, a szalik zakrył mi czerwoną twarz od wstydu. Podręczniki od wróżbiarstwa miotały się uczniom pod nogami, wciąż zmieniając miejsce. Westchnęłam. Leżałam jeszcze chwilę jęcząc cicho z bólu. Czarodzieje spoglądali na mnie i szybko omijali, tak jakby nikt nie chciał zapytać czy nic mi nie jest. W końcu powoli się podniosłam łapiąc się za bolącą głowę. Zauważyłam, że w moim kierunku idzie Draco. W swoich bladych dłoniach trzymał moje książki. Podszedł do mnie i kucnął obok.
-To chyba twoje. – podał mi podręczniki pod nos.
- Tak…- wzięłam je z lekkim oszołomieniem.
Czy Karaluch właśnie do mnie podszedł i mi pomógł?! Niby po wojnie mówił, że zmieni swoją postawę, ale nie wiedziałam, że zmieni ją też w stosunku do mnie. Nienawidził mnie odkąd pamiętam. Wyzywał od szlam, robił głupie żarty, które śmieszyły tylko jego. Może po prostu uderzyłam się mocno w głowę i tak naprawdę był to Ron?
Podniosłam się szybko i otrzepałam spodnie. Czułam wzrok czarodziejów ze Slytehrinu na swojej skórze. Myślałam, że Malfoy zacznie się zaraz śmiać i, że tak naprawdę to był tylko kolejny z jego głupich kawałów. Myliłam się. Draco stał wciąż obok mnie lekko się uśmiechając i przyglądając się mi. Popatrzyłam chwilę na niego, zarzuciłam szalik powrotem na szyję i odeszłam.
W korytarzu było już mniej uczniów, więc spokojnie dotarłam do klasy. Otworzyłam niezauważalnie drzwi, spojrzałam na siedzącego z tyłu Rona. „Spóźniona!”- pomyślałam. Dosiadłam się cicho do rudzielca, który właśnie coś notował.
-Gdzie byłaś?- mówił szeptem wciąż pisząc.
- Ymmm… był straszny tłok i nie mogłam się przecisnąć.
Na tym skończyła się nasza pogawędka. Ron słuchał pani Sybill’i, a ja wciąż myślałam o sytuacji z Draconem.
„Może on się naprawdę zmienił? Może ten Karaluch, którego znam już nie istnieje? Ale ludzie nie zmieniają się tak szybko! To nie możliwe! Coś tu nie gra i ja dowiem się co. Tylko jak? Nie będę go przecież…”. Mój przyjaciel szturchnął mnie mocno ramieniem.
-Au! Ron! – powiedziałam szeptem do niego.
Rudzielec wskazał wzrokiem panią profesor, która patrzyła na mnie z założonymi rękami.
-Panno Granger!- powiedziała lekko uniesiona.
-Tak Pani Trelawney? –odpowiedziałam nie pewnie.
-Odpowiedz na zadane pytanie.- uspokoiła swój ton.
-Powtórzy je Pani?
Westchnęła cicho.
- Jak się wróży z ognia?
Siedziałam cicho bawiąc się palcami. „Wiesz to! Przecież to było ostatnio! Czytałaś o tym!” – myślałam. Niestety mój umysł był tak zajęty rozważaniem pomiędzy tym czy Malfoy się zmienił, a tym czy znowu coś knuje, że wyleciało mi to z głowy.
Spojrzałam na Rona z cichą nadzieją, że mi pomoże, ale ten wzruszył ramionami i dalej wpatrywał się w tablicę podpierając głowę na ręce.
-N-n- nie wiem. – odpowiedziałam jąkając się.
Wszyscy na mnie spojrzeli z lekkim zdziwieniem, ale nie Harry. On wiedział, że coś dziwnego zajęło moją głowę na tyle bym zapomniała odpowiedzi na to pytanie.
Po długim siedzeniu w klasie i zasłanianiu twarzy kręconymi włosami, w końcu wyszliśmy z Sali. Zarzuciłam torbę na ramię i w pośpiechu wyszłam. Wiedziałam, że zaraz podejdzie Harry i zacznie mnie wypytywać co się stało. Nie chciałam mu się tłumaczyć i wiem, że nie muszę ale wiem też, że mu ulegnę i wszystko powiem.
Poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Był to Potter. „Wiedziałam”.
-Co jest Mionko? –zapytał z troską w oczach.
Westchnęłam.
-Nic…- wiedziałam, że nie uwierzy.
Uniósł podejrzliwie jedną brew i popatrzył mi w oczy.
- Nie kłam… -uśmiechnął się lekko kącikiem ust.
-Ymm..no..bo…- uciekałam od niego wzrokiem- Neville mnie szturchnął i upadłam. Teraz mnie boli głowa i w ogóle.
-Nic więcej? –dopytywał.
-Nic więcej. – uśmiechnęłam się nie pewnie.
Pożegnałam się z nim i poszłam do Dormiotorium. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki i odkręciłam zimną wodę, oblałam twarz ,i wytarłam ręcznikiem. Gdy trzymałam tak miękki ręcznik przy ustach myślałam: „Ogarnij się Granger! Nie myśl o nim ciągle! To.. zwykła pomyłka. Może i się zmienił ale nie tak nagle! Zajmij się nauką i skończ jak najlepiej ten rok!”
Rzuciłam się na łóżko, zanurzyłam głowę w poduszkę i rozłożyłam ręce wzdłuż pościeli. Jęknęłam cicho ze zmęczenia. Nagle usłyszałam trzask drzwi. Podniosłam wzrok w miejscu, z którego dobiegł dźwięk. To była Ginny. Na jej twarzy rysowała się złość. Kopnęła w ramę swojego łóżka i cicho warknęła.
- Co jest?- zapytałam lekko nie wyraźnie, wciąż leżąc w tej samej pozycji.
-Malfoy…- powiedziała i usiadła na kołdrze.
Na dźwięk tego nazwiska poderwałam się na równe nogi. Podeszłam do niej i usiadłam obok. Poprawiłam je rude włosy i objęłam ją ramieniem.
-Opowiadaj…
-Szłam korytarzem kiedy on razem z Vincentem i Georgy’em popatrzyli na mnie i zaczęli coś sobie szeptać do ucha i się śmiać. To nie było miłe ale pomimo wszystko to olałam, ale kiedy ich minęłam Dracon zaczął wrzeszczeć „Ruda!” i zaczął ciągnąć mnie za spódnice. Nie zdenerwowało mnie co mówił lecz co robił! Odwróciłam się i walnęłam go w twarz. Osłupiał i nic nie zrobił, więc poszłam szybko do dormitorium. Poczułam się strasznie!
Westchnęłam. Najpierw jest dla mnie miły, a potem obraża moją przyjaciółkę?! To nienormalne!
-Karaluch! – przytuliłam ją do siebie – nie przejmuj się nim!
Zarzuciła mi dłonie na ramiona i wtuliła się delikatnie trzymając nos w mich włosach.
- Masz racje. W sumie niepotrzebnie się zdenerwowałam i go uderzyłam.
-Należało mu się! –zachichotałam cicho.
Po dłuższej chwili przytulania w końcu położyłyśmy się do łóżek. Kiedy Ginny już spała ja wciąż rozmyślałam. Chyba pierwszy raz Draco zamącił mi tak w głowie. Raz jest miły, drugi raz jest wręcz odwrotnie. Coś tu nie gra i ja muszę się dowiedzieć co!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz